Kontynuuję temat najczęściej popełnianych błędów w wymowie. Jeszcze trochę o samogłoskach.
1.
Inną problemową kombinacją liter jest -aw
law draw saw raw flaw Warsaw
Powszechną tendencją jest realizowanie złożenia -aw jako dwugłoski
„ou”. Tymczasem te słowa czyta się przez długie „o”. Na końcu saw jest tylko długie „o”. Nie ma tam śladu po „u” („ł”). Czym innym jest law i low ("lo:" i "lou") albo saw i so ("so:" i "sou"). Tutorial, w wersji amerykańskiej, bo na taki trafiłam. Amerykańskie długie "o" ma może niejaki odcień "a", ale generalnie jest to "o", a pani dobrze pokazuje różnicę między "law" i "low".
2.
Polacy mają również problem z różnicowaniem „ou” i
„au”. Kombinacja „ou” wydaje się jakoś naturalniejsza
dla polskiego użytkownika, weźmy jako przykład: muł, pluł, kół, ziół. Ale
przecież „au” występuje w polszczyźnie także, i to nie tylko w wyrazach obcego
pochodzenia: auto, automat, ale szał, miał itd. Polacy z jakiegoś powodu (zasada oszczędzania wysiłku albo raczej zwyczajnie kierowanie się pisownią) wolą realizować „au” jako „ou”. W
tej sytuacji:
brzmi „ebout”, „kou”, „szout”.
3.
3.
Brak różnicowania długich i krótkich samogłosek to sprawa
bardzo ważna, ale nieco subtelniejszej natury. Pisałam już o tym:
http://agnielskiagnieszki.blogspot.com/2017/11/wymowa-jest-wazna.html
http://agnielskiagnieszki.blogspot.com/2017/11/wymowa-jest-wazna.html
Długość samogłoski jest jedyną cechą różnicującą tak zwane
pary minimalne:
feel – fill
sleep – slip
this – these
Jeśli nie będziemy samogłosek w tych słowach realizować jako różne dźwięki, doprowadzimy do nieporozumień.
full to nie fool
caught to nie cot (łóżeczko dziecięce)
bird to nie bed
3.
Problemów przysparzają końcówki. Zacznijmy może od sprawy
podstawowej: wygłosowe (końcowe) głoski dźwięczne w języku angielskim pozostają
dźwięczne. My po polsku wymawiamy chleb jako "chlep", róg jako "rók", staw jako "staf", raz jako "ras". Tymczasem w angielskim lived nie może brzmieć jak lift. Bed to nie to samo co bet. Kid to
nie kit. Close z „s” to "bliski", „close” z „z” to czasownik „zamykać”. Głoski dźwięczne na końcu zostają. To dla nas bardzo obce i wymaga wysiłku.
Co więcej, końcówka liczby mnogiej albo trzeciej osoby -s, które samo jest bezdźwięczne, po
samogłosce albo głosce dźwięcznej ulega udźwięcznieniu. Kids to "kidz", tables to "tejblz", does to „daz”,
plays to "plejz". Ale to jeszcze pół biedy.
4.
4.
Cała bieda to wymowa -ed. Mnóstwo osób realizuje tę końcówkę
jako całą sylabę. Słyszę więc played jako "plejet" (zapisuję z typowym dla nas ubezdźwięczniem końcówki), cooked jako "kuket", "clean" jako "kli:net" itd. Tymczasem to nie jest sylaba, to jest -t albo -d, dźwięczne po
dźwięcznej (cleaned to ma być poprawnie"kli:nd", cook to "cukt"). Samogłoska (słabe e), a więc sylaba, pojawia się
tylko wtedy, kiedy czasownik kończy się sam na -t lub -d (np. select, albo rent,
land). Brzmi to wtedy mniej więcej jak "rentyd" ("d" zostaje dźwięczne). Dokładanie
sylaby tam, gdzie jej nie ma, brzmi wyjątkowo myląco dla słuchacza, bo wydaje się,
jakbyśmy wymawiali tam jakieś jednosylabowe słowo. Mówicie he stopped jako he stopet) i Brytyjczyk
pomyśli, że on zatrzymał nie się, ale zatrzymał coś, bo cząstka „et” może brzmieć jak słowo it.
5.
Weźmy kolejną końcówkę przysparzającą Polakom problemów: -able. Jako słowo wymawianie osobno brzmi to „ejbl” (np. I was able to do it). Ale jako końcówka zawsze, ale to zawsze, jest wymawiane przez schwa, czyli słabe „e”. Ponieważ dodatkowo ta końcówka nigdy nie jest akcentowana, dźwięk ten jest prawie niesłyszalny. Washable to „łoszybl”. Nieszczęsne słowo comfortable to nie jest, jak śmieją się z nas Anglicy: come for table ("kamfortejbl"), tylko "kamfo(r)tybl",z akcentem na pierwszą sylabę. Pamiętajcie złotą zasadę: table is only one:) (czyli -able tylko w table czyta się przez "ei").
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz