U mnie szaleje remont. Brud, gruz i demolka. Mnóstwo hałasu, chaosu, sprzątania i nieporządku. Ale wiecie co, ja lubię remonty. To mój trzeci poważny remont i na pewno nie ostatni (ponieważ nie mogę się wyprowadzić po prostu z mieszkania, remontuję kolejne pomieszczania).
Lubię remonty, bo są jak rytuał przejścia; żeby przejść zmianę, trzeba doświadczyć cierpienia. To, co przynosi remont, to jest wewnętrzna transformacja. Remonty odmieniają moje życie w sensie psychicznym i mentalnym. A to jest projekt największy ze wszystkich dotychczasowych i jego koordynacja to wyzwanie planistyczne i logistyczne. Wymieniam i przerabiam wszystko, łącznie z drzwiami i oknem.
Mieszkałam przez lata w postkomunistycznym mieszkaniu, w którym musiałam znosić różnego rodzaju niedogodności i przez lata słyszałam od czeredy fachowców, że tego się nie da, i tamtego też, to musi zostać, takiego się już nie dokupi itd. Miałam drzwi do kuchni zamykane na gumkę, drzwi do szafy na zakrzywiony gwóźdź, między panelami i balkonem głęboką szparę, w której zbierały się śmieci, a miedzy przedpokojem i płytkami w łazience wielki, brudny drewnianych próg z lat 50tych. Moje mieszkanie budowali socrealistyczni przodownicy pracy, którzy bili dzienne rekordy układania cegieł i tynkowania. W efekcie w mieszkaniu nie ma prostego kąta i nawet kaloryfer jest tak krzywo, że wywołuje u mnie chorobę morską. Więc patrzę na demolkę mojej kuchni z satysfakcją i czuję jak lata złych emocji opadają ze mnie wraz z gruzem i prochem.
Ale nie o remoncie, tylko o angielskim. Przy okazji remontu, chciałam was zainteresować programami TV o remontach, renowacjach i dekoracji wnętrz. Oglądam takie programy maniakalnie. Lubię widzieć, jak brudna ruina zamienia się w dom czyiś marzeń. W Stanach czy UK nikt się nie bawi remonty na własną rękę. Ludzie albo kupują w pełni wyposażone i umeblowane mieszkanie, albo, ewentualnie, kupują ruinę za pomocą firmy, która zajmuje się remontami i odnowi i wyposaży dla nich ten dom, a oni przyjdą na gotowe.
Dużo się nauczyłam z tych programów, w sensie stylu, rozwiązań i estetyki. Szczególnie lubię styl Joanny Gaines, która wraz z mężem, Chipem, odnawia stare domy. Ich styl to połączenie elementów industrialnych ze stylem rustykalnym.
Poniżej Nate i Jeremiah, powiedziałabym, styl bardziej wielkomiejski i nowoczesny.
I wreszcie inna bajka, serial bardziej przygodowy, Scott i Amie z Las Vegas, kupujący kompletne ruiny, zmagający się z ekipą, problemami, przeciekającymi dachami, nieproszonymi gośćmi, presją czasu i sobą nawzajem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz