Jednym z najczęstszych problemów w nauce języka, z jakim się spotykam, są niedobory słuchu fonematycznego. Co to jest słuch fonematyczny? To zdolność odróżniania od siebie dźwięków, na przykład głoski "a" od "e", "i" od "y", "sz" od "s" i tak dalej. W języku polskim problemy mają z tym tylko dzieci uczące się mówić i potem pisać. My, dorośli, raczej się nie zastanawiamy, czy tam jest "l" czy "ł". Niestety, w języku obcym jesteśmy jak te uczące się co dopiero mówić dzieci, ponieważ musimy przyzwyczaić ucho do nowych głosek i nowych ich kombinacji.
Potrafimy rozróżniać polskie słowa:
pal - bal bas - pas pada- bada talia - dalia dama - tama
Różnią je tylko głoski "p" i "b" i "t" i "d", a te z kolei różni od siebie tylko jedna cecha: dźwięczność-bezdźwięczność.
Jednak angielskie słowa:
bad - bat sad - sat build - built
brzmią dla nas już tak samo. Nie jesteśmy bowiem przyzwyczajeni do wymawiania dźwięcznej głoski na końcu wyrazu (my ubezdźwięczniamy). Tym trudniej ma się sprawa z wymową tych wyrazów.
Bywa jednak jeszcze gorzej. Niektóre z osób, które uczyłam i uczę, mają problem z różnicowaniem wyrazów:
fall - fell, bad - bed, plain - plan, month - mouth, lane - line, law - low
A wyrazy te zawierają zupełnie już różne od siebie samogłoski albo dyftongi. To nie są tzw. pary minimalne.
Więcej, dla niektórych osób słowa:
church - charge
shame - chain
road - rot
brzmią tak samo mimo występowania wielu różnic. Tu już jest prawdziwy problem z rozumieniem i oczywiście wymową, bo za tym idzie nieumiejętność prawidłowej produkcji tych słów.
Czasami ćwiczę z uczniem i powtarzam kilka razy dane słowo, uczeń niestety przy kolejnym powtórzeniu dalej nie wymawia tego słowa prawidłowo. I nie mówię to sprawach subtelnych typu opozycja długie-krótkie, czy angielskim brzmieniu polskich głosek. Nie. Mamy problem z ustaleniem, że tam jest "o" a nie "u", "sz" a nie "dz". Podam przykład: słowo culture. Trochę problemowe, fakt. W pierwszej sylabie jest krótkie "a", potem "cz", potem krótkie "e". Ale mniejsza o krótkość. Problemem jest ustalenie, że tam jest "a" i "e" (a nie np "o" albo "u").
Wychodzi więc z tego: kulczur, kolczur, kelczer, kelczar, kalczar, kolczor itd. Dla osoby z zaburzonym słuchem fonematycznym te słowa brzmią tak samo.
Piszę to dla was pod rozwagę. Bo warto sobie uświadomić, z czego biorą się wasze problemy z językiem. Może to nie kiepska pamięć, brak głowy do słówek, a nawet źli nauczyciele w przeszłości, którzy nie uczyli wymowy itd. Każdy z nas jest w czymś dobry, a w czym innym nie. Mamy mocne i słabe strony. Moją mocną stroną jest język i słowa, natomiast jestem dotknięta kompletną dyskalkulią i liczby to dla mnie koszmar, nie umiem przepisać poprawnie numeru telefonu ani konta i zawsze niszczę wszelkie kwestionariusze, bo źle wypełniam rubryki. Nie mam też za grosz słuchu muzycznego. Ale mam słuch fonematyczny. Słyszę nie tylko długie-krótkie, ale potrafię rozróżniać angielskie dialekty.
Co można z tym zrobić, żeby nie poprzestać na samej konstatacji "mam problem ze słuchem fonematycznym". Jak zawsze i ze wszystkim: można ćwiczyć. Uwrażliwić się na te różnice, powtarzać i powtarzać. Myślę również, że pomaga uświadomienie sobie, co to za samogłoska, tzn przetłumaczenie jej na polski. Tzn czy to jest "a" czy "e" (mniejsza czy długie, czy krótkie, dla osób z tym zaburzeniem to już kosmos). Osobiście sugeruję uczniom zapisanie ponad problemowym słowem polskiej samogłoski (nie lubię natomiast zapisywania słów w całości, bo to zamazuje problem; problemem jest zwykle samogłoska, nie spółgłoski). Mam niejasne wrażenie, ze ludzie z tym problemem są tak niewrażliwi na te różnice, że przechodzą nad nimi ze wzruszeniem ramion. Tymczasem do tego problemu trzeba podejść z troską i namysłem. I włożyć w to sporo pracy. Jedni potrafią zagrać Mozarta ze słuchu, a inni (ja) nie potrafią zanucić poprawnie piosenki. Zawsze uważam, że każdy potrafi poprawić swój poziom, opanować język w stopniu komunikatywnym. No, ale z drugiej strony nie wiem, czy ktokolwiek nauczyłby mnie śpiewać:)
Na problemy ze słuchem dobre są krople do uszu Nutresin, które dostępne są bez recepty.
OdpowiedzUsuńJa dokładnie uczyłam się angielskiego kilka lat. Zdałam sobie sprawę, że coś robię nie tak, dopiero u mnie sprawdziła się NAUKA ANGIELSKIEGO METODĄ DZIECKA, bo pozwoliła mi naturalnie się osłuchać w języku.
OdpowiedzUsuńUcząc się poprawnej wymowy miałam okazję zacząć praktycznie używac języka nie jak wcześniej uczyłam się na pamięć jak jest coś zapisane. Poleca naukę tą metodą.
Dziękuję za ten wpis. Chyba ja mam taką przypadłość. Przez cały okres 12 lat, gdy aktywnie uczyłem się języka angielskiego (szkoła, studia, kursy), dziwiłem się jak można rozróżnić różne słowa wypowiadane w tym języku. Ja nie jestem w stanie nic zrozumieć ze słuchu. Tylko czytam.
OdpowiedzUsuń