poniedziałek, 11 grudnia 2017

Dlaczego tak trudno ich rozumieć?

Znasz to uczucie w konfrontacji z żywym angielskim, że nic nie rozumiesz? Wyjeżdżasz do Anglii albo spotykasz w Polsce Anglosasów i nagle zaczynasz kwestionować sens  całych lat swojej nauki? Zaczynasz zastanawiać się, czy język, jakim mówi się na co dzień, to w ogóle jest ten język, którego uczyli cię w szkole, na uniwersytecie, na kursach, z książek. Więc czego właściwie cię uczyli? Zaczynasz sądzić, że nauka w Polsce to strata czasu i tylko wyjazd za granicę otworzy cię na prawdziwy angielski.

Dzisiaj trochę na ten temat. No więc - czy angielski szkolny to ten angielski, którym mówią naprawdę ludzie w Anglii? I tak, i nie. Angielski, którego nie tylko ty się uczysz, ale uczy się cała Europa z tych samych książek, English for non-native speakers, to twór trochę teoretyczny. To prawda. Ale inaczej być nie może. Po prostu. 


Angielski jest niezwykle zróżnicowany, ma mnóstwo akcentów i odmian terytorialnych. To jest coś, czego my, użytkownicy języka polskiego, nie doświadczamy i nie możemy sobie nawet wyobrazić. Jesteśmy społeczeństwem homogenicznym, a w każdym razie takim staliśmy się po czystce II wojny światowej. Polska przedwojenna była całkowicie inna, był to konglomerat różnych narodowości, języków i odmian regionalnych polszczyzny, wystarczy wspomnieć Kresy. Po drugiej II staliśmy się jednym narodem z jednym językiem. Odmienności dialektowe zaczęły ograniczać się do starszego pokolenia i środowiska wiejskiego. Ale i te powoli znikają z polskiego krajobrazu. Że Śląsk? No dobra. Ale mówmy o ulicy Katowic, a nie kultywowanych osobliwościach. To zupełnie co innego, jeśli jesteś Londyńczykiem i znajdziesz się w Glasgow.

Angielski jest więc zróżnicowany, amorficzny, terytorialny, i niestety zależny również od pochodzenia społecznego i wykształcenia. Współczesna świadomość stara się celebrować te różnice raczej niż je wykorzeniać; już nawet w telewizji usłyszysz ludzi mówiąc z regionalnym akcentem. Gdzie w tym wszystkim jesteś ty, uczący się, skoro nawet sami Anglicy nie potrafią rozstrzygnąć, co jest poprawne?

No więc to prawda, że uczysz się języka, nie tyle sztucznego, co wzorcowego. Takiego, który rozumieją wszyscy. Kiedyś mówiło się BBC English (kiedyś, bo teraz już i BBC ustąpiło). Teraz uczysz się Standard English. Angielskiego, jaki polecają słowniki. Kiedyś używało się pojęcia RP. Received pronunciation. Received bo "otrzymana", bo uczyli się jej sami Brytyjczycy w szkołach. RP było kiedyś miarą wykształcenia.

*  *  *

Ale niech wam o tym opowie ktoś inny. Dzisiaj trzy tutoriale z Youtube. Na początek miła pani wytłumaczy wam, czy jest RP i opowie o innych odmianach Angielskiego, m. in. Cockney, angielskim, jakim mówią w Szkocji itd.



(trzeba cofnąć do początku, z jakiegoś dziwnego powodu otwiera się od 18 minuty i nie mogę nic z tym zrobić)



 Różnica między standard English a językiem ulicy to oczywiście nie tylko wymowa i akcent, to także słownictwo. Młody człowiek podrzuci wam więc trochę potocznego słownictwa. Słownictwa, jakie możesz usłyszeć od młodych ludzi zapoznanych w pubie. To nie są słówka, które znajdziesz w podręcznikach. How to sound like a native speaker... Ale pamiętajmy, że mówimy o słownictwie bardzo, bardzo potocznym, na poziomie stylistycznym "ale jestem wkurzony". Więc to nie takie złe, że tego się nie uczycie, no bo na zebraniu biznesowym to nie wypadnie dobrze.





I trzecie video, znajdziecie tu odpowiedź, dlaczego native speakerów tak ciężko zrozumieć. Nawet jeśli mówią językiem z podręczników. Tak się dzieje za sprawą procesów obecnych w każdym języku, także w polszczyźnie. W języku obowiązuje zasada ekonomii wysiłku. To dość oczywiste. Mówimy szybko. I dlatego słowa i dźwięki zlewają się. Dochodzi do upodobnień między głoskami, procesów redukcji i uproszczeń.

Przypominam, że w każdym tutorialu można ustawić napisy. Piszę o tym, bo niewątpliwie są to lekcje dla ciut już zaawansowanych, ale rzeczy o których tu mowa, są naprawdę ważne dla rozumienia jak funkcjonuje język.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz