1.
Prawdopodobnie najtrudniejszym dla Polaka, bo najbardziej dla nas obcym, dźwiękiem
w angielskim jest th. Wszyscy wiemy, tak mniej więcej, jak go wyprodukować: język opiera się o przednie zęby, trzeba zaseplenić. Gorzej, że głoska ta
występuje zarówno w wersji dźwięcznej (this, mother, weather), jak i
bezdźwięcznej (thanks, thin, three) . Polacy typowo ignorują ten dźwięk (bo dzifny i trzeba włożyć wysiłek w nietypowe ułożenie języka), w efekcie realizują go jako „t” i „d” (stara szkoła
zbliżała go do „s” i „z)”. To nie tylko nie brzmi po angielsku, ale może prowadzić
do pomylenia znaczeń:
Źle wymówione thank brzmi jak tank (czołg, zbiornik).
Thin nie może brzmieć jak tin (puszka)
Three to nie tree.
With to nie to samo co wit (dowcip)
Then to nie den (jaskinia).
2.
Bardzo prosta sprawa, wymagająca tylko trochę wysiłku i samokontroli, to prawidłowa wymowa końcówki -ing, czy ogólnie złożenia ng. „G” nie jest w tym wypadku wymawiane. Opuszczamy je. Nam wydaje się to drugorzędną kwestią. Tymczasem jeśli o tym nie pamiętamy, możemy przysporzyć problemów naszemu rozmówcy. Na końcu słów typu going, doing, itd. powstaje u nas „k” (polska tendencja do ubezdźwięczniania dźwięcznych końcówek), które może być bardzo mylące. Jeśli powiemy: I was eating apples, „k” w eating doklei się do apples (kapples) i wyjdzie z tego dla (przy naszej nieczystej jeszcze realizacji samogłosek) couples.
Uczyłam kiedyś kontrolerów lotu w
Balicach i sprzedali mi następujący żart:
A pilot in panic sends a message:
“We are sinking! We are sinking!” (spadamy)
A flight controller replies:
“What are you singing”?
Najwyraźniej kontroler nie widzi różnicy między sink i sing,
ponieważ dla niego sing ma na końcu „k”.
Problem w tym, że to "n" powstające na końcu, to nie jest po prostu "n".
Jest różnica między thing i thin albo sing i sin. To "n" generowane przez bliskość "g" albo "k" jest tylnojęzykowe, ale - dobra wiadomość jest taka, że my mamy takie "n" w języku polskim. Pojawia się ono również w obecności "k" albo "g". Słowo "punkt" może być wymówione na dwa sposoby. "N" w "nk" może być bardzo wyraźnie słyszalne, albo brzmieć znacznie słabiej. Tak samo może dziać się w słowach "bank", "Kongo", "okienko". Ja wymawiamy to "n" zależy, skąd pochodzimy. Jeśli dobrze pamiętam z lekcji fonetyki na polonistyce, w Krakowie, gdzie mieszkam, akurat mamy tendencję to wymawiania tylnojęzykowego "n", czyli tego angielskiego.
Problem w tym, że to "n" powstające na końcu, to nie jest po prostu "n".
Jest różnica między thing i thin albo sing i sin. To "n" generowane przez bliskość "g" albo "k" jest tylnojęzykowe, ale - dobra wiadomość jest taka, że my mamy takie "n" w języku polskim. Pojawia się ono również w obecności "k" albo "g". Słowo "punkt" może być wymówione na dwa sposoby. "N" w "nk" może być bardzo wyraźnie słyszalne, albo brzmieć znacznie słabiej. Tak samo może dziać się w słowach "bank", "Kongo", "okienko". Ja wymawiamy to "n" zależy, skąd pochodzimy. Jeśli dobrze pamiętam z lekcji fonetyki na polonistyce, w Krakowie, gdzie mieszkam, akurat mamy tendencję to wymawiania tylnojęzykowego "n", czyli tego angielskiego.
3.
Pamiętam z czasów, kiedy mój własny angielski pozostawiał
wiele do życzenia, kiedy zagranicą na wakacjach ktoś zadawał mi pytanie: where
are you from?, wciąż musiałam tłumaczyć, że nie jestem z Holandii.
Where are you from?
Poland.
Holland?
No, Poland.
Nie mogłam początkowo pojąć, co oni mają z tą Holandią.
Chodziło o wymowę. Jak 99% rodaków wymawiałam Poland przez "o", tymczasem dźwiękiem
w pierwszej sylabie jest dyftong, czyli dwugłoska, taka jak w phone "ou"
To samo dotyczy słów:
total progress don't photo
Roman
Wszędzie tam, gdzie sądzimy, że jest „o”, jest „ou” (nie
jestem w stanie przekleić pojedynczego znaku fonetycznego, dlatego zapisuję to w takiej formie).
4.
Inne błędnie wymawiane przez Polaków słowa to:
dirt, shirt, girl, firm, third
Nagminnie słyszę tam „i”, a nie długie „e”. A przecież te
słowa są do siebie graficznie podobne, tworzą określoną grupę i – tak mi się
wydaje – można by je jakoś skojarzyć i wymawiać tam „e”.
5.
Kolejna problemowa grupa z długim „e” to:
work, word, world, worse, worm, worship
Znowu mogę podpowiedzieć to samo, te słowa mają podobny wzorzec
pisowni i wymowy. Tymczasem poprawianie moich uczniów to walka z
wiatrakami. 99% ludzi w Polsce wymawia tam „o” i ani myśli tego zmieniać, bo jak
usłyszałam kiedyś: „wszyscy w pracy mówią "łork", więc nie będę robić z siebie
idioty”.
6.
Innym problem jest końcówka słów:
education, information, organization, concentration
i tak
dalej, rzeczowników z tym sufiksem są krocie.
Bardzo często słyszę "-szion", czyli wymowa końcówki przez „o”,
tak samo "leson" (lesson). A tam jest schwa czyli słabe „e” (najlepiej myśleć wręcz
o polskim „y”)
7.
Zwróćcie też uwagę na wymowę słowa because. Ludzie robią z
tym słowem coś dziwnego. Np. słyszę „bikałz” albo „bikołz”. Ale tam jest tylko „o”
(krótkie)
8.
Gorzej jeszcze, od najmłodszego pokolenia, które uczę (20+), słyszę coraz częściej:
what, small, ball, was, all
wymawiane jak się pisze, czyli przez „a” a nie „o”. Czyli what to "łat", ball to bal.
Sądziłabym, że przy
takiej obecności angielskiego zewsząd, coś takiego się już nie trafia (to są bardzo podstawowe słowa), tymczasem mam wrażenie, że to raczej starsze pokolenia mają wdrukowaną prawidłową wymowę. Wygląda na to, że takie błędy są powielane od przedszkola i najwyraźniej na kolejnych stopniach edukacji nikt tego nie weryfikuje.
Sugerowałabym powrzucanie tych słów do https://www.diki.pl/ i odsłuchanie prawidłowej wymowy, a także kilkukrotne powtórzenia za nagraniem.
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz