środa, 24 stycznia 2018

Immersion czyli zanurzenie

Pamiętacie poradę Christiny: IMMERSION, zanurzenie w języku. To pojęcie wywołuje wiele nieporozumień. Po pierwsze można by je kojarzyć wyłącznie z pobytem za granicą. Gdzie indziej można doświadczyć 24-godzinnej ekspozycji na język. Szkoły językowe w Anglii oferują Immersion courses, kursy połączone z zakwaterowaniem w rodzinie angielskiej, a także z przebywaniem w anglojęzycznym środowisku w postaci zajęć dodatkowych, spotkań, klubów itd. Super. Tyle tylko, że niewielu z nas może sobie coś takiego zafundowań w powodów zarówno finansowych jak i życiowych. Czy więc można mówić o zanurzeniu języku, kiedy mieszka się we własnym kraju, gdzie cudzoziemców jest deficyt? Tak, bo żyjemy w globalnej wiosce i angielski macie pod ręką. Angielski jest wszędzie. Możecie przestawić się na angielski w urządzeniach, filmach, w Google'u, i tak dalej. Macie instrukcje po polsku? Czytajcie po angielsku albo chociaż zaglądnijcie do angielskiej wersji. Otwieracie hasło w Wikipedii, kliknijcie na angielski. Tak samo mnóstwo stron polskich ma angielskie wersje. Nawet polskie wiadomości są w wersji po angielsku. "Ale ja nie rozumiem"... To przeczytajcie najpierw po polsku. 

I jeszcze jedno. Używajcie słowników angielsko-angielskich. Tak, diki.pl jest świetne. Ale cokolwiek tam znajdziecie, wrzućcie tutaj na przykład:


Tak przy okazji, o Google Translator zapomnijcie. W poście:

tłumaczę, dlaczego. Google Translator to narzędzie internetowe, ale nie słownik.
Pomoże wam w podbramkowej sytuacji, ale nie nadaje się do nauki, bo sprowadza na językowe manowce.





Tutaj na temat dodatku, jaki można zainstalować do Chrome'a.



A tu, skąd ściągnąć ten dodatek:





A tutaj anglosascy native speakerzy opowiadają o swoich doświadczeniach z nauką języków. Tak, oni też się uczą. I przeżywają te same problemy. Powiedziałabym nawet, że mają gorzej. No, bo trudno walczyć z oporem obcego języka, skoro wszędzie można się dogadać we własnym:)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz