Chcę dzisiaj podzielić się z wami czymś do oglądania (i ćwiczenia języka). The Crown - serial o życiu Elżbiety II od czasów jej wstąpienia na tron. Rzecz naprawdę wybitna.
Przyznam się do czegoś. Jestem maniakiem filmów i seriali historycznych. Obejrzałam chyba wszystko, co tylko jest dostępne w sieci albo... próbowałam obejrzeć. Bo w przypadku sporej liczby filmowych hitów odpadłam bardzo szybko z uczuciem żenady i niesmaku. Nie wiem, po co robić "serial historyczny", jeśli z historią to-to nie ma nic wspólnego. Takie horrenda to np serial z życia amerykańskich nastolatek The Reign ("Nastoletnia Maria Stuart"), albo Will, gdzie szekspirowska Anglia to Niby-landia z koszmarnych snów psychopaty. Pierwszy serial powala infantylizmem i wyobrażeniem o historii gimnazjalistek. W drugim teatr szekspirowski wygląda jak slapstickowa farsa, a aktorzy o aparycji drag queen, w perukach afro z lat 70tych, latają po scenie pokazując co mają pod spódniczką, wszystko zaś podlane obficie krwią, bo tylko XIV-wieczne tortury są bardzo prawdziwe. (O naszej "Koronie królów" zamilknę)
Dla mnie fabuła może nawet być cienka, godzę się nawet na zmyślenia i grę z faktami, ale historia ma być historią, w sensie realizmu przedstawionego świata, tego jak ludzie żyli, co nosili, jedli i gdzie mieszkali. Poliester odpada z miejsca i wszelkie uwspółcześnienia.
No więc z pozycji serialowego (historycznego) wyjadacza chcę napisać o prawdziwej perełce. The Crown przede wszystkim ma gigantyczny budżet (ponoć największy w historii), co powoduje, że historia wygląda jak historia, lata 50te jak na zdjęciach, a aktorzy noszą repliki prawdziwych strojów. Serial nie tylko jest oparty na faktach, ale niektóre sceny są wierną rekonstrukcją prawdziwych wydarzeń i kronik filmowych. Prawdziwe wnętrza i plenery, świetni aktorzy i świetny scenariusz.
Jeśli ktoś sądzi, że to serial sentymentalny i dziewczyński, błąd. Ten serial jest fantastyczną lekcją historii XX wieku; jest tam sporo polityki, ale też psychologii i dramatu. Każdy odcinek jest dramaturgicznym majstersztykiem, zamkniętą całością, opowieścią o czymś historycznym, ale także uniwersalnym.
No więc z pozycji serialowego (historycznego) wyjadacza chcę napisać o prawdziwej perełce. The Crown przede wszystkim ma gigantyczny budżet (ponoć największy w historii), co powoduje, że historia wygląda jak historia, lata 50te jak na zdjęciach, a aktorzy noszą repliki prawdziwych strojów. Serial nie tylko jest oparty na faktach, ale niektóre sceny są wierną rekonstrukcją prawdziwych wydarzeń i kronik filmowych. Prawdziwe wnętrza i plenery, świetni aktorzy i świetny scenariusz.
Jeśli ktoś sądzi, że to serial sentymentalny i dziewczyński, błąd. Ten serial jest fantastyczną lekcją historii XX wieku; jest tam sporo polityki, ale też psychologii i dramatu. Każdy odcinek jest dramaturgicznym majstersztykiem, zamkniętą całością, opowieścią o czymś historycznym, ale także uniwersalnym.
Po co o tym piszę? No bo to historia Anglii. Ale przede wszystkim to jest serial, który można oglądać w oryginale. Dlaczego? Bo angielski jest czysty i piękny. I przejrzysty. Aczkolwiek nawet język jest historyczną rekonstrukcją, bo angielski zmienił się od czasów młodości Elżbiety II. Ale są to subtelności dla naszego ucha. Nas niech cieszy język zbliżony do tego, którego nas uczono, czyli wzorcowy i nie sprawiający trudności w rozumieniu.
The Crown to produkcja NETFLIX, znajdziecie ten serial więc na tym portalu, ale także Zalukaj i efilmy.
Tutaj tailer:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz