wtorek, 20 lutego 2018

Prosiaczek update



Prosiaczek jest po operacji. 
Wczoraj przyszły wyniki. Rak kolczystokomórkowy. Squamous cell carcinoma. Behaviour: malignant (złośliwy). Prognosis: guarded. (rokowanie ostrożne). 
Czy to nie ironia, że wyrok przyszedł po angielsku:( 
Nie, to nie jest wyrok. Chociaż straciliśmy trochę czasu... 

Prosiaczek jest już w domu. Jestem szczęśliwa, że to tak szybko poszło i że przeżyła operację. Wygląda na razie bez komplikacji. Nie ma połowy łapy. W zasadzie ma trzy łapy. Ale nie ma raka. To mała cena. Leży w tej chwili ma moim brzuchu, oszołomiona, ale już zaczyna się uspokajać. Przyjechała półprzytomna, ale wściekła i wyjąca na na mnie i Pusiastą. Nie chcę nawet myśleć, co się tam działo. Dmuchany kołnierz wrócił pogryziony. Czeka mnie ciężka noc, bo Prosiak jest oszołomiony i niespokojny, pełza po mieszkaniu i spada z łóżka, więc dokoła leżą koce i poduszki. Pusiasta jest również spanikowana, bo nie wie, co się dzieje, i czy nie będzie następna, więc siedzi w łazience i boi się wyjść. Ja łyknęłam xanax i zagryzłam czekoladą. Raczej nie pośpię tej nocy. 
Prosiaczek jest pod wpływem morfiny i jeszcze pewnie narkozy, więc jest nieskoordynowany, ale są już momenty, że staje i zaczyna chodzić na trzech łapach, więc mam nadzieję, że da radę. No i rzuciła się do jedzenia, więc to też dobry znak. Wszystkie badania wyszły w normie. Mam ostrożną nadzieję, że kupiłyśmy sobie jeszcze sporo czasu. To paskudztwo może odrastać (ale pół łapy to spory margines) i ponoć raczej się nie sieje...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz