niedziela, 25 lutego 2018

Dlaczego nie należy się uczyć angielskiego z (niektórych) filmów

Dzisiaj o tym, dlaczego nie należy się uczyć angielskiego z filmów o gangsterach. I o tym, dlaczego angielski, którego się uczycie, to nie angielski, jak słyszycie w filmach albo w pubie.

Jeżeli napiszę: poszłem, włanczam, ja nie rozumie, weź se, trochu pewnie ze mną zgodzicie, że to niedobry polski. Obawiam się jednak, że jeśli wam powiem, że nie mówi się ta perfuma, są tylko perfumy, nie kontrol tylko kontrola, to już się może zacząć dyskusja (proszę mi wierzyć, ludzie będą bronić tych form). Jeszcze gorzej, jeśli dowiecie się, że pisze się nie psychologi, ale psychologii, ekonomii (dwa "i" na końcu) itd,  że nie piąty czerwiec tylko piątego czerwca, że nie przekonywujący tylko przekonujący, w cudzysłowie, nie w cudzysłowiu, nie pomarańcz tylko pomarańcza - to albo się trochę zdziwicie, albo spotka mnie wzruszenie ramion, że  poloniści się czepiają i jakie to ma znaczenie, wszyscy tak mówią. 

No dobra. Ja się nie czepiam, jakem polonista również, chyba tylko na kontrol i perfum mam szczególną alergię. Chodzi mi o to, co tu już powtarzałam kilka razy: w przeciwieństwie do angielskiego polski jest tylko jeden i wszyscy, mniej więcej, posługujemy się tym samym językiem; odmiany regionalna są prawie nie zauważalne, a popełniane błędy niekoniecznie świadczą o poziomie naszego wykształcenia. I nawet owe błędy, jak widać na załączonych przykładach, nie są aż tak rażące i będziemy się kłócić, że to w ogóle błędy.

Z angielskim jest inaczej. Angielski ma tysiąc sto odmian; zostawmy australijski angielski i indyjski angielski. Zostańmy przy Wielkiej Brytanii i Stanach. Oprócz odmian terytorialnych, angielski, jakim ktoś mówi, naprawdę świadczy o tym, kim jest, czy wam się to podoba czy nie. Język angielski stygmatyzuje społecznie. Working class mówi inaczej w UK niż absolwenci Cambridge czy Oxfordu, język getta w Stanach jest rozpoznawalny od razu i nie jest to język, jakim mówią ludzie na Wall Street ani w telewizji. Gorzej, że tenże język zrobił się modny za sprawą muzyki, filmów i czegoś, co ja z przykrością nazywam "kulturą gansterską", a która z jakiegoś powodu stała się ekscytująca dla nudnych ludzi z nudną pracą za biurkiem, albo uczących się w nudnej szkole, czyli przeciętnego odbiorcy kultury masowej, który słucha muzyki inspirowanej rapem (czasami nawet o tym nie wie, bo raperów zapraszają do nagrań gwiazdy typy Jennifer Lopez czy Beyonce) i chodzi na filmy sensacyjne.

Z angielskim jest tak, że naprawdę musicie sobie zdawać sprawę, że to, co brzmi "cool" na filmie i może być "cool" w rozmowie ze znajomymi w pubie, nie jest ok na rozmowie kwalifikacyjnej czy w ogóle w pracy. Ja osobiście notorycznie słyszę gonna i wanna i zawsze powtarzam, to nie jest język na lekcji, bo to jest poziom stylistyczny zrób se na rozmowie kwalifikacyjnej.

Ale co ja będę wam tłumaczyć. Posłuchajcie Jamesa, który omawia typowe błędy, jakie można "podłapać" z filmów. A potem dwa tutoriale Arlena Witt, która zyskuje coraz większą popularność na youtube. James to propozycja dla bardziej zaawansowanych, Arlena mówi po polsku, ale szczerze polecam jej lekcje, jest świetna.











1 komentarz:

  1. Polecam jeszcze tego Pana: https://www.youtube.com/channel/UClrTaxNIXblGc5RNXnP0_4Q

    OdpowiedzUsuń