środa, 29 listopada 2017

Egzaminy Cambridge



Nie przestaje mnie zdumiewać ich popularność w Polsce. Popularność - mam na myśli ilość osób myślących o ich zdawaniu, a nie ilość tych, którzy realnie do nich podchodzą. Dlaczego? A no dlatego, że podchodzi ostatecznie bardzo niewielu. Bo są to egzaminy dla językowych hobbistów (albo studentów filologii). Może FCE ma coś jeszcze wspólnego z życiem. Ale CAE i CPE to sztuka dla sztuki. Egzaminy Cambridge nie testują twojej umiejętności posługiwania się językiem angielskim, one testują twoją umiejętność rozwiązywania testów. Testów, dodajmy, które stanowią część nauczania na anglistyce. Jest to więc myślenie o języku akademickie i teoretyczne. 

Żeby się nauczyć rozwiązywać testy egzaminacyjne, musisz przyswoić sobie mnóstwo słownictwa i struktur budujących twoją bierność znajomość języka, ale z praktycznym użyciem języka w życiu nie mających nic wspólnego. Egzaminy te wymagają od ciebie rozumienia języka na głębszym poziomie niż komunikacja. Uczą cię rozumieć jego wewnętrzne mechanizmy i strukturę. Dobrym przykładem są dziurawce, gdzie brakuje tzw. słów strukturalnych, powiedzmy, spójników. Czyli masz odgadnąć, co będzie łączyć dwa zdania, na podstawie logicznej relacji między nimi (czy to jest kontrast, czy relacja wynikowa, a może spójność). Czasami brakuje części orzeczenia, czasami podmiotu (na postawie zdania wcześniejszego masz się domyśleć, czy to będzie it czy this, a może these). 

Innym przykładem są ćwiczenia na słowotwórstwo. Możesz znać słowo relationship, ale jak masz w zdaniu dziurę  i z boku słowo relate, możesz nie wiedzieć, co ma uzupełnić tekst, bo najpierw musisz się zorientować, jakiej części mowy potrzebujesz. Klapa, jeśli masz problem z polską gramatyką. Pytania do Readingu układane są celowo tak, żeby sprawdzić nie twoje ogólne rozumienie treści, ale twoją zdolność wnioskowania, umiejętność dostrzeżenia ekwiwalencji znaczeniowej. Na poziomie CPE musisz potrafić wyjaśnić własnymi słowami, co autor miał na myśli, sparafrazować metaforyczne wyrażenie itd.

Przygotowanie do egzaminów Cambridge wymaga bardzo dużo bardzo żmudnej pracy, głównie do wykonania samodzielnie w domu: czytanie długich tekstów, przyswajanie słownictwa, struktur, pisanie tekstów. To wymaga naprawdę dużo samozaparcia, motywacji i zainteresowania językiem wykraczającego poza jego praktyczną znajomość. Około ¾ osób, z którymi mam do czynienia, i które chcą się przygotowywać do któregoś z egzaminów Cambridge, zmienia zamiar po 2-3 miesiącach nauki, orientując się, że albo brak im czasu, albo samozaparcia, albo dostrzegają to, o czym mówię od początku: egzaminy Cambridge są oderwane od życia i nie przełożą się na twoją praktyczną zdolność komunikacji.

Część ustna tych egzaminów jest nieproporcjonalnie prostsza wobec wymagań związanych ze słownictwem, gramatyką i rozumieniem tekstu. Cały problem sprowadza się w zasadzie do stresu spowodowanego bardzo ograniczonym czasem (spróbuj w domu, ile jesteś w stanie powiedzieć ad hoc na temat obrazka w ciągu 1 albo 2 minut, zwłaszcza, że czasami możesz nie mieć pomysłu, co się na nim dzieje).

Moja rada: jeśli nie potrzebujesz z jakiegoś powodu „papieru”, zapomnij o egzaminach Cambridge'owskich. Znacznie większość korzyść odniesiesz z lekcji  i zajęć nastawionych na praktyczną komunikację. Potrzebne są ci podstawy gramatyki, owszem, ale nie praca z dziurawcami albo transformacje. Czytasz tekst, aby umieć o nim rozmawiać, a nie, żeby nie dać się nabrać na pytania tak zaprojektowane z definicji, żeby cię wprowadzać w błąd. Jeśli masz rozumieć ze słuchu, to w życiu chodzi o złapanie sensu, a nie wyłapywanie słówek, które trzeba wpisać w dziury. W życiu również piszesz maile, a nie recenzje, artykuły do prasy, listy do redakcji, albo prace na konkurs (competion entry).

Szkoły językowe z jakiegoś powodu uparcie tkwią przy praktyce oferowania głównie grup egzaminacyjnych. Zajęcia w grupie nie związanej z przygotowaniem do egzaminu będą wyglądać inaczej, bardziej praktycznie, więcej mówienia, mniej ćwiczeń i gramatyki (przynajmniej powinny). Od poziomu B2 możesz trafić do grupy z niestrawnym podręcznikiem, pełnym suchych ćwiczeń i rozbiorów gramatycznych. Jeśli decydujesz się na szkołę językową i nie jesteś zdeterminowany, żeby zdawać egzamin, szukaj grupy, która będzie się uczyć z podręcznika nie-egzaminacyjnego. Dobrą rekomendacją jest seria English File.

Sądzicie, że egzamin Cambridge dobrze będzie wyglądał w waszym cv? Powiem wam coś. Przygotowywałam dziesiątki ludzi do rozmów o pracę, a jeszcze więcej usłyszałam od osób, które w przeszłości przeszły przez rozmowę i dostały pracę. Poziom języka jest zawsze sprawdzany praktycznie. Papier znaczy niewiele. Jak firmy sprawdzają umiejętności językowe? Niestety, bardzo różnie. Czasami jest to luźna rozmowa o zainteresowaniach i mieszkaniu w Krakowie, czasami typowe pytania: mocne i słabe strony itd., czasami jest to rozmowa o wiedzy zawodowej, a czasami jeszcze  jest to test pisemny. I to naprawdę nie zależy, co to za firma, korporacja, i stanowisko.

I na koniec, jeśli chcecie „papier”, jest wiele innych egzaminów, np. LCCI albo IELTS. Mają one zupełnie inną strukturę i inne wymagania. Egzaminy Cambridge na tym tle są najbardziej akademickie, szkolne, konserwatywne i… nie zmieniły się praktycznie od czasu, kiedy ja je zdawałam. A to było… no, dawno.




1 komentarz: